niedziela, 13 czerwca 2010

Nareszcie jestem

.... bo długo mnie nie było z powodu braku internetu. Czasami zastanawiałam sie co tam u Was słychać, jak żyjecie, co porabiacie, bo nie miałam możliwości przejrzec swoich ulubionych blogów. Ale teraz juz jestem i nadrabiam powoli zaległości.
Pomimo, że nie było mnie w wirtualnym świecie, to nie znaczy, że w rzeczywistym próżnowałam. Ostatnio mam małego hopla na szycie dzieciecych ciuszków :D Naogladałam sie zagranicznych blogów, na których dziewczyny przerabiają swoje ubrania na dziecęce i pocięłam już część swoich bluzek :D I przyznam Wam, że ta zabawa coraz bardziej mi sie podoba :) Zauważyłam też, że coraz wiecej dziewczyn na polskich blogach aksperymentuje w podobny sposób. Szkoda tylko, że tak mało tutoriali jest w naszym języku. Ja niestety nie podejmę się zrobienia takowego, bo wiecie że krawcowa ze mnie żadna, robię wiele rzeczy "na oko", brak mi również teorii, dlatego większość szyję po swojemu i nie chciałabym udzielać złych wskazówek. A póki co pochwalę sie dwiema   sukieneczkami, które uszyłam mojej małej księżniczce (jest tego troszkę więcej, ale nie mam jeszcze zrobionych zdjęć)...

Ta sukieneczka powstała do biegania koło domu w gorace dni, takie jak były w tym tygodniu. Jest do tego idealna - lekka i przewiewna. Uszyta z dziecięcej podkoszulki i kawałka matriału ze starej spódnicy :D


A to drugie życie maminej bluzki która leżała w szafie chyba z 5 lat nie noszona zupełnie. Uszyty jest do niej też paseczek z tego samego materiału co ramiączka i kwiatek, ale zapomniałam go przewiązać. Sukieneczka otrzymała kategorię "do poprawki", bo ramiączka ma troszkę za długie i za bardzo się zsuwa. Na pierwszym zdjęciu Nataszka przy ciężkiej pracy zbierania płatków róż. A skoro juz jestem w temacie, to go nieco pociągnę... znalazłam wczoraj na którymś blogu przepis na nalewkę z płatków róż i od razu zapragnęłam taka zrobić. Nie czekając długo wybrałam sie z córcią na zbieranie :) Wróciłam do domu z płatkami (zbieranie ich to jest masakra, są bardzo lekkie i powoli przybywa) i okazało sie, że nie pamietam na którym blogu widziałam ten przepis a na kartke wcześniej też mądra sobie nie spisałam. Inne przepisy mi nie odpowiadały a szkoda było mi zmarnować płatki, więc zaczęłam eksperymentować. Najpierw do dzbanka ułożyłam warstwami płatki i cukier. Nie mam pojęcia w jakich proporcjach, bo jak zwykle wszystko na oko :) Przypuszczam jednak, że kwiatków mogło byc z 20 dag a cukru około pół kilo. Po chwili jednak zwątpiłam, czy płatki puszczą sok, więc dodałam dwie szklanki wrzątku i odstawiłam.

Tak wyglądał wczoraj i dziś wyglada bez zmian. Poczeka sobie do wieczora, wtedy odcedze syrop, zagotuje i rozleje do słoiczków. Nie ma tego wiele, ale zapachu i smaku nie da sie wprost opisać!!! Od wczora popijam sobie herbatki słodzone tym syropkiem i sa wysmienite! Juz wiem napewno, że będę go robic co roku. Nie dodam już alkoholu, zostanie tak, jak jest, myślę że nie powinien sie psuć, bo jest mniej więcej pól na pół wody i cukru. A dzisiaj jeśli tylko nie będzie padał deszcze, to ide zebrać jeszcze!! Juz sobie wyobrażam lody z taki syropkiem!! Mniami :) Polecam każdemu, coś niesamowitego. Dziewczyny, nie czekajcie, tylko biegnijcie zbierać płatki róż, bo juz przekwitają. Ja zebrałam z dzikiej róży, ale tej jasnej odmiany a ponoć ciemna ma jeszcze intensywniejszy smak i zapach.