sobota, 24 lipca 2010

Podejrzany uchwycony

... w obiektywie. Juz od jakiegoś czasu odwiedzał nasze trawniki tajemniczy gość. Ilekroć chciałam zrobić jemu zdjęciu, uciekał. W końcu dzisiaj udało mi się :) Zdjęcie przedstawia młodego dzięcioła zielonego. Jak tylko dokonalam identyfikacji, od razu zanurkowałam w internecie w poszukiwaniu dodatkowych informacji. Okazało sie, że te dziecioły żywią sie głównie mrówkami (których na naszych trawnikach jest BARDZO dużo), stąd ich odwiedziny. Zimą piotrafią kopać w mrowisku nawet na głębokość 1 metra!! Skubańce!! :) To taki latający mrówkojad :) Wyciagnięty jezyk potrafi mieć długość do 10 cm poza dziób! Młode są bardziej siwe, dopiero potem nabierają zielonej barwy...

U młodego, którego sfotografowałam już teraz widać charakterystyczny czerwony "wąsik", który świadczy, że jest on kawalerem a nie panienką :D Może uda mi się go jeszcze spotkać i zaobserwować, jak dorasta :)


A poza tym to cały czas jestem w temacie wiśni... To nie jest najlepszy rok do zbiorów... najpierw truskawki skończyły sie nie wiadomo kiedy nawet a teraz wiśnie. Przez upały i z powodu braku wody wolno dojrzewały (nawet jeszcze teraz na drzewie wiszą całkiem czerwone), starałam sie wybierać te najciemniejsze do ciast i na kompoty, bo juz się ich tak bardzo nie mogłam doczekać. Potem mieliśmy kilka dni silnych deszczy i jeszcze silniejszych, nagłych wiatrów, po których połowa wiśni skończyła na ziemi a i te co zostały spadały przy najmniejszym dotknięciu. wtedy zaczęłam robić przetwory, pomimo, że wiekszość wiśni nie była jeszcze do końca dojrzała. Jako iz czasu mam niewiele, więc zrywałam sobie małymi porcjami, codziennie po troszke. Ale teraz znów przyszły deszcze i wiśnie zaczęły gnić. Podostawały brązowych plam i połowa z tych, co sie jeszcze uchowały nadaje sie do wywalenia. Żeby cokolwiek ocalic poszłam dziś z samego rana w deszcz i wiatr je pozrywać. Zebrałam duże wiadro, ale niestety przy drylowaniu musiałam 1/3 wywalić, bo miały plamy i brzydko pachniały :( A takie miałam plany, tyle chciałam w tym roku zrobić przetworów. Na same wiśnie znalazłam chyba z 10 różnych przepisów, ale niestety nie wykorzystam ich wszystkich.  No trudno, i tak bywa...

4 komentarze:

  1. Właśnie przypomniałaś mi,że powinnam już robić nalewkę z wiśni, ale ja w sklepach wiśni jeszcze nie widziałam;-((((

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny ten dzięcioł, zazdroszczę takich widoków ;) ah przetwory z owoców, jak bede na swoim to się będę brała za to kiedyś ;) Szkoda, ze owocki w tym roku szybko się kończą;(

    OdpowiedzUsuń
  3. pod postem o wigu jest mail, prosze o wiadomosc na niego, a ja wysle zwrota o wigu :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Prześliczna fotka:)Dziękuję za udział w moim Różanym candy i odwiedziny na blogu:)Bardzo mi miło:)Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń