środa, 31 marca 2010

Puf, puf... pufa

Ciężki dzień za mną... po kilku pogodnych i słonecznych dniach córcia dzisiaj strasznie sie nudziła w domu a na dworze nie było niestety warunków, żeby sie bawić w piaskownicy :) Z tego też powodu mała bardzo marudziła a ja stawałam na głowie, jakie to jeszcze wymyślić jej zajęcie. A wierzcie, że wcale nie było to łatwe... wczoraj rwałam zęba i dzisiaj chodzę cała obolała i spuchnięta. Oj ciężko mi było uśmiechać się do Nataszki bawić się z nią. Tym bardziej, że ona jest bardzo energiczna i co chwila obrywałam to z malutkiej piątski, to "z buta" ;) po dziąśle... i pewnie od tego tak napuchłam. A "najśmieszniejsze" jest to, że przez cały ten dzień nie wpadłam jakos na pomysł, żeby wziąć tabletkę przeciwbólową. Dopiero jak mąż wrócił z pracy, to mnie oświecił!! :/ Wogóle jakaś nieswoja dzisiaj jestem. Ale za to udało mi sie skończyć coś, nad czym siedziała juz piąty dzień!! Zdaję sobie zupełnie sprawę, że niejedna z Was wykonałaby tę sama pracę w jeden wieczór, ale cóż, ja nowa w tym gronie, więc... to mnie chyba usprawiedliwia :) a poza tym tak juz mam, że jak robie coś "ręcznego", to nagle włącza mi sie niemal pedantyczna dokładność (w życiu codziennym wcale taka nie jestem) i wszystko, co robie musi być idealne!! Dlatego często poprawiam kilka razy, żeby było tak, jak być powinno. No, ale do rzeczy...
Koleżanka poprosiła mnie o "coś na pufę", co zamaskowałoby pamiątke po piesku (czyt. dziurę). Zrobiłam taką jakby narzutkę. Przyznam, że to było dla mnie ogromne wyzwanie!! Przecież uszyłam dopiero kilka prostych rzeczy... ale ponieważ lubie wyzwania, więc sie od razu zgodziłam :)  Zdjęć lepszych niestety nie byłam w stanie zrobić, bo... bo nie :) bo ledwo widze na oczy i mam doła a światło jest juz fatalne a z lampą dobrego zdjęcia nie potrafie zrobić... i tyle :P Nie będę ukrywać, że na żywo wygląda lepiej :D Uszyłam ją z grubego, dość sztywnego materiału, nieco przypominającego sztruks.


A przy okazji pochwale się moim niedawnym zakupem! Zawsze marzyłam o niciarce (chyba tak to sie nazywa) i ostatnio sobie kupiłam... Niedaleko mojej miejscowości jest kilka miejsc, w których mozna kupić "graty za grosze" :) Uwielbiam tam jeździć :D Kilka dni temu właśnie wygrzebałam to biedactwo. jest w stanie tragicznym, cała sie "chwieje", brakuje dwóch ścianek i ogólnie jest mocno zniszczona, ale poszła za takie pieniądze, że nie mogłam jej nie wziąć.  Wiem, to babcia jest, wyglada może niezbyt ciekawie a nawet bardzo źle, ale to dziwne, że już mam do niej silny sentyment!! Może dziwna jestem, ale siadłam dzisiaj i sie zaczęłam zastanawiać, co ona przeszła, kto ją używał, do czego, co przeżyła, co widziała... szkoda, że nigdy sie tego nie dowiem, wielka szkoda :)


Dobra, kończe, bo jakies dziwne rzeczy zaczynam pisać :) Pozdrawiam Was wieczornie i życze spokojnej nocki.

2 komentarze:

  1. odpowiedz na Twoje pytanie u mnie w komentarzach... pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkiem zmyślne to ubranko na pufkę:)

    OdpowiedzUsuń